Był dzień. Słońce grzało mocno, a Alicja opalała się na słońcu. - Hej! - podszedł do niej szczupły chłopak, w jej wieku. - Hej, Adam! - odpowiedziała, gdyż dobrze znała chłopaka ze szkoły. Skąd wiedziałeś, że tutaj przyjdę? - spytała się podejrzliwie. - Magia - zaśmiał się, i usiadł koło Alicji. - To było zabawne! - zaśmiała się. Adam przysunął się trochę bliżej koleżanki, dotykając swoim ramieniem jej. Alicja, zakłopotana, wstała, i poszła do domu. Adam patrzył na nią, i chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł z siebie nic wykrztusić. - Dlaczego...? Ja... - poczuł przypływ złości, i położył się na piasku. Minęła godzina, i zaczął padać obfity deszcz. Nikogo już nie było na plaży, oprócz Adama, który wciąż myślał o Alicji. Po chwili jednak wstał, gdyż z nieba deszcz był ostry, jak noże wbijające się w skórę. - Muszę pójść, po nią.. - czując na skórze wciąż tnący deszcz, pobiegł w stronę ulicy. Było już ciemno, i bardzo późno. Biegł, ledwo oddychając, aż zobaczył Alicję. - Alicja! - krzyknął do niej. Alicja się odwróciła do niego, i chciała już pójść dalej, gdy objął ją w talii i podszedł bliżej. Alicja czuła się bardzo zakłopotana, nie wiedziała, co robić. - J-ja.. - powiedział ledwo słyszalnym głosem. - Kocham Cię.. - wypowiedział słowa, które chciał jej powiedzieć od zawsze. Popatrzył jej prosto w oczy, i ją pocałował. Deszcz spadał z nieba, zostawiając ledwo oddychających nastolatków, jednak oni stali. Mijały minuty, aż w końcu Adam tak płytko oddychał, że ledwo stał. Po chwili, puszczając Alicję, upadł na chodnik. Alicja pochyliła się nad nim. - Adam, proszę, nie... - z jej oczy zaczęły płynąć łzy. Lecz niestety, było za późno.. Adam już nie żył. Alicja pochyliła się, pocałowała go, i w tym samym momencie przestała oddychać.
ᴀᴜᴛᴏʀᴋᴀ: @ʀᴀɢʟᴏᴀ ᴛᴏ ᴏᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀɴɪᴇ ᴢɴᴀᴊᴅᴢɪᴇsᴢ ᴊᴇsᴢᴄᴢᴇ ɴᴀ ᴍᴏɪᴍ ᴋᴏɴᴄɪᴇ ɴᴀ sᴀᴍᴇǫᴜɪᴢʏ - ᴅᴀʀᴍᴇʟʟʏ (ᴡ ᴛᴇᴊ ᴄʜᴡɪʟɪ ᴅᴜʀᴍᴇʟʟʏ)
